Czy polisa pomoże w przypadku koronawirusa?

Zachorowałeś podczas wyjazdu? O pokrycie kosztów leczenia w ramach ubezpieczenia może być trudno.

To nie jest pandemia. Wciąż mamy do czynienia z epidemią, która posiada wiele ognisk” — tak o ataku koronawirusa mówią przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Liczba ofiar śmiertelnych zbliża się do 500, a zarażonych do 25 tys. Sytuację monitorują nie tylko organizacje międzynarodowe i służby poszczególnych państw, ale również ubezpieczyciele, których polisy chronią turystów oraz pracowników delegowanych w zagrożone okolice. Rachunki za leczenie klientów dotkniętych wirusem 2019-nCoV mogą być wysokie.

Powszechne wyłączenie

Bardziej jednak o swój los powinni drżeć podróżni mający ubezpieczenia, które nie zadziałają w przypadku epidemii.

— Mimo że każdy ubezpieczyciel samodzielnie reguluje tę kwestię w swoich ogólnych warunkach ubezpieczenia, to w polisach turystycznych przeważa generalne i bezwarunkowe wyłączenie zachorowań i wypadków, do których doszło w wyniku epidemii — przyznaje Michał Domagalski, ekspert w zakresie ubezpieczeń osobowych w firmie Marsh Polska.

Najczęściej jednak odpowiedzialność jest wyłączona pod warunkiem oficjalnego ogłoszenia epidemii przez służby danego kraju lub WHO.

— Nie wystarczy więc, że słowo epidemia pojawi się w doniesieniach prasowych jako potoczne określenie zwiększonej liczby zachorowań. Aby odmówić świadczenia, ubezpieczyciel musi mieć podstawę w postaci stosownego ogłoszenia właściwych organów administracji państwowej — zwraca uwagę Małgorzata Wiśniewska, wiceprezes spółki brokerskiej Prospector Grupa Konsultingowa.

— W przypadku koronawirusa ogłoszono ogólnoświatowy alert, zatem ubezpieczenia kupowane od momentu upublicznienia tej informacji mogą nie obejmować kosztów leczenia związanych z zarażeniem tą chorobą. Inaczej może wyglądać sytuacja w przypadku polis zakupionych miesiąc lub dwa miesiące temu — zwraca uwagę Wojciech Radyński, dyrektor oddziału spółki EIB we Wrocławiu.

Bywa też, że zapis o wyłączeniu ochrony jest dodatkowo złagodzony stwierdzeniem, że ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności za skutki zachorowania w wyniku epidemii, która wybuchła i została ogłoszona przed dniem rozpoczęcia podróży zagranicznej. Taka polisa zadziała zatem wtedy, jeśli epidemia zastanie nas już na miejscu, w czasie zagranicznego pobytu.

Chlubne wyjątki

Eksperci zwracają uwagę, że towarzystwa często wyłączają swoją odpowiedzialność za zdarzenia związane z epidemią w przypadku świadczeń dodatkowych, takich jak ubezpieczenie kosztów odwołania imprezy turystycznej czy udziału własnego w wynajętym samochodzie. — Tutaj wystąpienie epidemii najczęściej będzie skutkowało brakiem ochrony niezależnie od tego, czy i kiedy informowały o niej władze kraju docelowego lub media — podkreśla Wojciech Radyński. Ponadto w polisach podróżnych brak ochrony często związany jest z ostrzeżeniami Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ).

— Informacja o odradzaniu przez MSZ podróży dla części terytorium Chin może skutkować wyłączeniem odpowiedzialności dla klientów wybierających się tam, i to niezależnie od tego, czy zachorowanie będzie związane z epidemią — mówi Marek Domagalski.

W mniejszości są ubezpieczyciele, którzy w swoich polisach nie przewidzieli wyłączeń na wypadek epidemii. Takimi wyjątkami są m.in. Wiener i AXA.

— Nasze polisy turystyczne chronią ubezpieczonego na wypadek zarażenia się wirusem podczas pobytu za granicą w regionie, w którym ogłoszono epidemię, oraz tam, gdzie do tej pory nie zidentyfikowano wystąpienia tego zagrożenia. Nie ma przy tym znaczenia, kiedy doszło do zakażenia. Zachorowanie będzie traktowane jak każda inna choroba zakaźna. Oczywiście, żeby otrzymać pomoc bezgotówkową, należy skontaktować się najpierw z centrum alarmowym. Transport do kraju będzie możliwy dopiero po wyleczeniu pacjenta. I na pewno będzie trzeba dostosować się do procedur obowiązujących w danym rejonie — tłumaczy Aleksandra Leszczyńska, rzecznik prasowy firmy AXA.

Lepiej jest w przypadku polis oferowanych firmom oraz delegowanym pracownikom.

— Lista ubezpieczycieli oferujących pokrycie za zdarzenia związane z epidemią jest tutaj znacznie dłuższa — mówi Marek Domagalski.

Domena NFZ

Jeśli chodzi o ubezpieczenia zdrowotne, często w ich ramach po zarażeniu wirusem, wobec którego ogłoszono epidemię, można skorzystać z pomocy lekarskiej.

— Owszem, ubezpieczenia zdrowotne zapewniają możliwość konsultacji prywatnej z lekarzem chorób zakaźnych, ale efektem wizyty u niego będzie skierowanie do państwowego szpitala zakaźnego. W związku z tym, jeżeli istnieje podejrzenie zarażenia koronawirusem, lepiej od razu udać się do szpitala specjalistycznego, żeby zminimalizować ryzyko dalszego rozprzestrzeniania choroby. Zagrożenie epidemiologiczne jest domeną bezpieczeństwa publicznego, a jednostki Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) są przygotowane na jego zwalczanie — tłumaczy Xenia Kruszewska, dyrektor działu ubezpieczeń zdrowotnych w firmie Saltus Ubezpieczenia.

Przy tym ograniczenia ochrony w przypadku epidemii, zarówno dla ubezpieczeń zdrowotnych, jak i podróżnych, wynikają nie tylko z chęci zredukowania ryzyka przez ubezpieczycieli.

— Często jest tak, że kiedy w celu opanowania epidemii działania rozpoczynają organy państwa, ubezpieczyciel po prostu nie ma możliwości zorganizowania leczenia, ponieważ obowiązują określone procedury, a do zajmowania się chorymi zostają wyznaczone konkretne placówki. Jednocześnie państwo, ogłaszając epidemię, często bierze na siebie kwestię pokrycia przynajmniej części kosztów. Władze Chin niedawno wydały oświadczenie, że zapłacą za leczenie osób cierpiących na zapalenie płuc wywołane koronawirusem — mówi Małgorzata Wiśniewska.

Kilka porad

W celu dobrego zabezpieczenia się w podróży na wypadek epidemii oprócz wyboru polisy, która obejmuje odpowiedzialność w tym zakresie, trzeba pamiętać także o odpowiednio wysokich limitach ubezpieczeń.

— Wbrew obiegowym opiniom zarówno w Chinach, jak i sąsiednich państwach służba zdrowia wcale nie jest tania. Koszty hospitalizacji, kwarantanny, rekonwalescencji po pobycie w szpitalu i późniejszego transportu medycznego mogą przekroczyć kilkaset tysięcy złotych. Suma ubezpieczenia w wysokości minimum 100 tys. EUR wydaje się jak najbardziej zasadna — tłumaczy Marek Domagalski.

Warto też zadbać o odpowiednio długi okres ochrony, który w przypadku obszarów podwyższonego ryzyka niekoniecznie powinien kończyć się w dniu powrotu do kraju. W Wuhanie wszystkie porty komunikacyjne zostały z dnia na dzień zamknięte. Dla wielu osób oznaczało to dłuższy pobyt w tym mieście bez ubezpieczenia, którego okres ważności wygasł. Tylko nieliczne towarzystwa oferują w standardzie bezpłatne przedłużenie ochrony w przypadku nadzwyczajnych okoliczności, zazwyczaj maksymalnie o 48 godzin. Warto więc samodzielnie wydłużyć okres ochrony o kilka dodatkowych dni jeszcze przed wyjazdem.

— Jeżeli zweryfikowaliśmy ubezpieczenie pod kątem wyłączeń odpowiedzialności, zadbaliśmy o odpowiednio wysokie sumy ubezpieczenia i długi okres ochrony, możemy bez większych obaw wyruszać w podróż. Trzeba tylko zdawać sobie sprawę z jednego — w przypadku epidemii, czyli zjawiska nieprzewidywalnego, żadne, nawet najlepsze ubezpieczenie nie zagwarantuje nam priorytetu w dostępie do leczenia ani standardu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni — przestrzega Marek Domagalski.

© ℗

Podpis: Sylwia Wedziuk

Źródło: pb.pl