Średnia płaca Polaków rośnie, a to oznacza również zmiany w wysokości tzw. limitu 30-krotności składek na ZUS. Od przyszłego roku dolny próg, który zwalnia podatnika ze składek na świadczenia emerytalne, wzrośnie.

O istnieniu tzw. limitu 30-krotności składek na ZUS większość Polaków usłyszała pod koniec 2019 roku, kiedy to posłowie PiS mieli pomysł, aby go zlikwidować. Ostatecznie do realizacji tego pomysłu nie doszło (m.in. za sprawą sprzeciwu Jarosława Gowina). Nie oznacza to jednak, że ten limit nie ulega zmianom.

Ustawa z 13 października 1998 roku o systemie ubezpieczeń społecznych przewiduje bowiem możliwość zmiany wysokości limitu 30-krotności. Przesunięcie suwaka w dół lub w górę uzależnione jest od przeciętnego wynagrodzenia wypłacanego w Polsce.

Jak podaje portal Prawo.pl, w przyszłym roku dolny próg limitu 30-krotności wzrośnie z 156 810 złotych (jak jest obecnie) do poziomu 157 770 złotych.

Zmiana ta wynika przede wszystkim ze wzrostu prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia. W 2021 roku ma ono osiągnąć wysokość 5259 złotych. Dla porównania: w trzecim kwartale 2020 roku średnia płaca wyniosła 5168 złotych i 93 grosze.

Czym jest 30-krotność limitu składek? Chodzi o maksymalną kwotę podstawy wymiaru składek na ZUS, która obecnie wynosi 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Mówiąc prościej: najlepiej zarabiający po przekroczeniu pewnego pułapu nie płacą już składek na ZUS. W przyszłym roku pułap ten osiągnie poziom nieco poniżej 13 tys. 150 złotych.

Fakt, że zarobki pracownika przekroczą przewidziany limit, nie oznacza, że pracodawca przestanie płacić wszystkie składki. Przekroczenie limitu 30-krotności zwalnia ze składek na ubezpieczenia emerytalne. Nadal jednak należy opłacać: ubezpieczenia społeczne (wypadkowe i chorobowe), zdrowotne, a także składki na Pracownicze Plany Kapitałowe – przypomina Prawo.pl.

Źródło: money.pl